Archiwum 24 maja 2015


Zły tydzień
Autor: przemek_zygi
Tagi: szkoła   sport   fitness   motywacja   dieta   efekty   liceum   wyczerpanie  
24 maja 2015, 00:29

Dziś jest niedziela i od mojej ostatniej notki upłynął prawie tydzień. Może myśleliście, że nie wrócę do pisania (ja też tak przez chwilę myślałem), ale jestem i wiem, że nie odejdę od tego tak łatwo. Zatem dlaczego dodałem taki nieprzyjemny tytuł notce? Już wyjaśniam...


Przede wszystkim, jak możecie się domyślać chodzę do liceum. Jest maj i powoli rok szkolny dobiega końca, zatem nauczyciele obudzili się, że nie posiadają odpowiedniej liczby ocen. Duża część nauczycieli postanowiła, więc zrobić testy i kartkówki. Wygląda na to, że zmówili się, żeby nas nie oszczędzać, gdyż w ciągu tego tygodnia miałem zapowiedzianych osiem. Co gorsza, nie rozlokowali ich równomiernie, ale na przykład w środę miałem trzy, a w poniedziałek ani jednego. Nie pomogły nasze usilne prośby, a jak powiedzieliśmy naszej nauczycielce od angielskiego, że w tym dniu mamy już dwa większe sprawdziany, ona odpowiedziała, że w takim razie zapisuje go jako kartkówkę... I co miałem zrobić? Uczyłem się i przez to nie patrzyłem, co, jak i kiedy jem, a na treningi po prostu nie starczało mi czasu. Efektem jest to, że waga ruszyła w odwrotnym kierunku od zamieżanego, a próby (bo ćwiczeniami się tego nie da nazwać) trwały bardzo krótko i nie były szczególnie męczące.


Drugim powodem mojego odejścia od zdrowego trybu życia jest "nieszczęśliwy" zbieg wydarzeń rodzinnych, a mianowicie moje urodziny w poniedziałek i imieniny mojej mamy dzisiaj. Jak wiecie urodziny wiążą się z tortem i szampanem, co z kolei oznacza odbiegnięcie od diety, bo nie wypada nie spróbować własnego ciasta urodzinowego i nie wypić toastu za siebie. A dzisiaj będzie na prawdę większa impeza, gdyż zjeżdża się rodzina, co znowu wiążę się z kilogramami niezdrowego jedzenia, które w dużej mierze ja muszę zrobić. Tak więc sobota też była stracona, jedzenie w końcu trzeba spróbować.


Trzecim i ostatnim powodem odejścia od diety było po prostu lenistwo. Nie miałem mentalnej i fizycznej siły, żeby przerwać ten ciąg. Wiązało się to z tym, że po szkole wracałem wykończony i często kładłem się od razu do łóżka... Nie kładłem, padałem na twarz. Miałem też zgubne przekonanie, że jutro będę mniej zmęczony i wrócę do ćwiczeń czy do diety. Niestety następnego dnia byłem zazwyczaj równie lub jeszcze bardziej wycieńczony.


Tak minęło te siedem dni. Bez rezultatów. Bez efektów. A przede wszystkim bez pracy. Mówiąc szczerze, jestem bardzo niezadowolony z tego tygodnia i zaprzepaszczenia, może jeszcze nie efektów, a pracy, którą już włożyłem. Mam olbrzymią nadzieję, że przyszły tydzień będzie zdecydowanie lepszy niż aktualny i pomimo trudności będę konsekwentny w dążeniu do upragnionej sylwetki, a przyszły tydzień zdaje się być równie wyczerpujący.


Trzymajcie za mnie kciuki :D